Jak smażyć dewolaje na patelni?

Ach, dewolaje! Te kotlety, które potrafią być zarówno marzeniem każdego kucharza, jak i przekleństwem, gdy coś pójdzie nie tak. Wyobraźcie sobie – chrupiąca, złocista panierka na zewnątrz i cudownie soczyste wnętrze, które wywołuje uśmiech już po pierwszym kęsie. Brzmi jak poezja? No pewnie! Ale żeby dewolaj wyszedł tak idealnie, jak sobie to wyobrażamy, potrzeba trochę cierpliwości, szczypty humoru i może odrobiny ciepłego uśmiechu… no dobra, ciepły olej będzie bardziej przydatny!

Krok pierwszy: Panierowanie, czyli kotlet w ubranku

Zaczynamy od nadania naszym kotletom nieco elegancji. Żadnych półśrodków – to nie jest dewolaj na byle jaką okazję. Wprowadzamy go więc do towarzystwa: najpierw lekka, zwiewna mąka, która delikatnie otuli mięso. Ten krok sprawi, że kolejna warstwa panierki trzymać się będzie niczym dobre wspomnienie!

Następnie zapraszamy jajko – dobrze roztrzepane, rzecz jasna! Nasz kotlet zanurza się w tej jajecznej kąpieli, jakby planował dłuższy urlop na Riwierze Jajecznej. Trzeba go dokładnie obtoczyć, bo przecież smak tkwi w każdym kącie. Na koniec – bułka tarta. Ale uwaga, to jeszcze nie koniec! Wracamy do jajka na drugą turę – podwójne zanurzenie to sekret chrupiącej panierki, która przyjemnie pęka pod naciskiem widelca. I ponownie – bułka tarta, na podwójne wzmocnienie. Zewnętrzna warstwa będzie niczym tarcza ochronna, która uchroni mięso przed przesuszeniem podczas smażenia. Taki dewolaj będzie miał prawdziwy, królewski pancerz!

Krok drugi: Smażenie na głębokim oleju, czyli o sztuce złocistego koloru

Teraz czas na wielką chwilę – dewolaje trafiają na głęboki olej. To moment pełen emocji, a olej musi być odpowiednio rozgrzany. Wrzucanie kotleta na zimny olej to prawie jak próba skakania do basenu, w którym brakuje wody – skutki mogą być opłakane. Dlatego rozgrzewamy olej do odpowiedniej temperatury – sprawdzamy to, wrzucając mały kawałek bułki tartej. Jeśli zaczyna skwierczeć i rumienić się, olej jest gotowy.

Nasz dewolaj smaży się przez około 5 minut – koniecznie obracamy go co jakiś czas, aby panierka miała równy, złocisty kolor z każdej strony. Chwila nieuwagi i kotlet może się za bardzo zarumienić, co wprawdzie doda mu charakteru, ale my celujemy w delikatny odcień złota, nie w brązowienia na poziomie kawy z mlekiem.

Krok trzeci: Chwila triumfu

Po pięciu minutach mamy dewolaja idealnego – chrupiącego na zewnątrz, soczystego wewnątrz. Przekładamy go na talerz wyłożony papierowym ręcznikiem, żeby pozbyć się nadmiaru tłuszczu. Taki zabieg sprawia, że dewolaj jest idealnie chrupki, a nie ocieka olejem.

Serwujemy!

Czy jest coś piękniejszego niż złocisty, chrupiący dewolaj? Może tylko uśmiechy gości, którzy nie mogą się doczekać, aż odkryją, co kryje się wewnątrz tej chrupiącej panierki. Najlepiej podać go z czymś lekkim – sałatą z odrobiną sosu vinaigrette, bo ten dewolaj i tak zabierze całą uwagę. Pamiętajcie: smażenie to sztuka, a wy jesteście artystami w swojej kuchni!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.